OPOWIEŚCI O TEATRZE LALEK
Ja to między bajki włożę?
Dawno, dawno temu… No, może
nie tak bardzo, bo jakoś wiosną 1981 r.
za wieloma górami…, gdzieś niedaleko
Gorlic, zorganizowano szkolenie
dla instruktorów tzw. ruchu amatorskiego. Jeden
z tematów dotyczył teatru lalek. Prowadzący zajęcia, a wykazujący się dużym
poczuciem humoru góralski artysta z Nowego Targu, pan Ludwik, mając przed sobą
żeńskie audytorium, rozpoczął swój wykład od retorycznego pytania: „Z czym
możemy porównać teatr lalek?” I, zawiesiwszy na chwilę głos, odpowiedział: „Dla
mnie jest on jak piersi kobiece”. Warto może w tym miejscu wspomnieć, że pan
Ludwik był wprawdzie mężczyzną niemłodym, solidnie już przyprószonym siwizną,
ale przystojnym i pełnym temperamentu. Gdy na jego słowa część audytorium lekko
się spłoniła, prelegent wyjaśnił: „Bo służy dla dzieci, a bawią się nim
dorośli”.
Ubawiła mnie wówczas ta
„definicja” i pewnie dlatego – w przeciwieństwie
do innych, szkolnych definicji
- ją zapamiętałem. Dziś, po różnych przygodach
z teatrem lalek, odbieram ją
krytycznie, gdyż stwierdzeniem: „służy dla dzieci” wpisuje się
w dość powszechne kojarzenie tej dziedziny sztuki.
w dość powszechne kojarzenie tej dziedziny sztuki.
Niestety, kojarzenie nieco
umniejszające wartości samego zjawiska – nierzadko przecież słyszy się
określenia typu: „teatrzyk kukiełkowy”. Teatrzyk to przecież nie to samo, co
teatr. To coś nie tylko mniejszego, ale i jakby gorszego, mniej poważnego. Bo
przecież czym innym jest pójście do teatru lalek, a czym innym do „prawdziwego”
teatru. Dochodzą do tego jeszcze skojarzenia z bajkami, podważające w dużej
mierze „prawdziwość” lalkowego teatru.
Pisząc niniejszy wstęp do
opowieści o wspaniałościach teatru lalek, przypomnę
w tym miejscu dobrze znany
inny wstęp -„Wstęp do bajek” Ignacego Krasickiego:
Był młody, który życie
wstrzemięźliwie pędził;
Był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził;
Był bogacz, który zbiorów potrzebnym udzielał;
Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał;
Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał;
Żołnierz, co się nie chwalił, łotr, co nie rozbijał;
Był minister rzetelny, o sobie nie myślał;
Był na koniec poeta, co nigdy nie zmyślał.
- A cóż to jest za bajka? Wszystko to być może!
Prawda, jednakże ja to między bajki włożę.
Był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził;
Był bogacz, który zbiorów potrzebnym udzielał;
Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał;
Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał;
Żołnierz, co się nie chwalił, łotr, co nie rozbijał;
Był minister rzetelny, o sobie nie myślał;
Był na koniec poeta, co nigdy nie zmyślał.
- A cóż to jest za bajka? Wszystko to być może!
Prawda, jednakże ja to między bajki włożę.
I był, jest teatr prawdziwy, rzetelny. Tylko ktoś go
między bajki włożył…
Parafrazując
Ignacego Krasickiego: „ktoś go między bajki
włożył”, nie zmierzałem bynajmniej do prowadzenia śledztwa, kto tu „zawinił”.
Niektórzy krytycy i historycy teatru twierdzą, że jedną z przyczyn takiego
stanu świadomości odbiorów może być samo nazewnictwo. Otóż w wielu językach np.
angielskim czy francuskim istnieją odrębne pojęcia lalki: jako zabawki dla
dzieci i jako lalki teatralnej. W naszym języku funkcjonuje jedno określenie,
co w przypadku teatru lalek może być kojarzone z czymś nieco infantylnym, nie w
pełni rozwiniętym, mniej poważnym. Próbuje się znaleźć inne nazewnictwo, ale
poszukiwania te mają charakter czysto teoretyczny, nie wychodzący szczególniej
poza krąg samych twórców tegoż teatru.
Jeden
ze znamienitych polskich reżyserów, Janusz Ryl-Krystianowski prowadzonym przez
siebie teatrom konsekwentnie nadawał nazwę: Teatr Animacji (W Poznaniu zmienił
ją z „Marcinka”). Organizowany zaś, już od dwudziestu lat, przez Scenę Lalkową
im. Jana Wilkowskiego w Kwidzynie festiwal teatralny nosi nazwę ANIMO. Podaję
te przykłady, gdyż jestem zwolennikiem takiego określania (choć mniej
entuzjastycznie podchodzę do zmian nazw instytucji z wieloletnią, dobrą
tradycją). Przecież w przypadku wiele młodszego „brata” teatru, filmu funkcjonuje
pojęcie: animowany.
Samo
słowo animacja pochodzi
od słów łacińskich anima – dusza, animatio – ożywienie, animus – wigor i czasownika animo, -are, który w
łacinie ma parę znaczeń, m.in.: tchnąć
życie w coś, obdarzyć duszą, powoływać do życia, pobudzić. Jak widać,
oddaje ono sens tego, co w teatrze dzieje się z „lalką”. Ująłem ją w cudzysłów,
gdyż niekoniecznie musi być to lalka w rozumieniu dosłownym. Może stać się nią
każdy przedmiot, każda martwa struktura, w którą „tchnie się życie” czyli
uruchomi tak, że będzie ona kojarzona z istotą żywą.
Siłą napędową takich działań jest – wpisane niejako w
naturę ludzką – naśladownictwo. Starożytni myśliciele, jak Platon czy
Arystoteles, określali to jako mimesis. Wybitny
historyk i teoretyk teatru lalek, Henryk Jurkowski w jednym z artykułów pisał: „Pojęcie mimesis zrobiło
ogromną karierę w dziejach sztuki, co potwierdza także współczesna psychologia
mówiąca o skłonnościach człowieka do imitacji, będącej istotnym czynnikiem
ewolucji. Źródłem tej skłonności są „memy”, umiejscowione w naszym mózgu, a
opisane przez biologa Richarda Dawkinsa w książce Samolubny gen (1996)”.
Owo umiejscowienie przyczyny naśladownictwa w strukturze ludzkiego mózgu
wskazuje zarazem,
iż zjawisku temu – będącemu motorem wszelkiej sztuki – nie da się nałożyć jakichkolwiek ram czasowych. Można zatem powiedzieć, że i teatr lalek ma historię sięgającą tak dawno, jak dzieje innych rodzajów sztuki.
iż zjawisku temu – będącemu motorem wszelkiej sztuki – nie da się nałożyć jakichkolwiek ram czasowych. Można zatem powiedzieć, że i teatr lalek ma historię sięgającą tak dawno, jak dzieje innych rodzajów sztuki.
Zapewne inspiracją czy „pożywką” dla
owego naśladowczego instynktu mogły być – tak jak i bywają dzisiaj –
występujące w naturze podobieństwa. Ileż w naszym otoczeniu odnajdujemy rzeczy,
które
w całości, bądź we fragmentach coś lub kogoś nam przypominają – kamieni, pni, gałęzi roślin itp. Czasem wystarczy je tylko trochę obrobić, by nadać im formę jakiejś figury. Wprawiona w ruch figura staje się zaś postacią, odzwierciedleniem żywej istoty.
w całości, bądź we fragmentach coś lub kogoś nam przypominają – kamieni, pni, gałęzi roślin itp. Czasem wystarczy je tylko trochę obrobić, by nadać im formę jakiejś figury. Wprawiona w ruch figura staje się zaś postacią, odzwierciedleniem żywej istoty.
Takie są również inspiracje wielu
dziecięcych zabaw. Zabaw formą w poszukiwaniu podobieństw; zabaw naśladujących
czy wręcz przedrzeźniających otaczające, nie do końca zrozumiałe, życie.
Te twórcze poszukiwania zapewne miały ogromne znaczenie w kształtowaniu się teatru lalek. Rację więc trzeba by przyznać przywołanemu na wstępie panu Ludwikowi – że „bawią się tym dorośli”.
Od niepamiętnych czasów.
Te twórcze poszukiwania zapewne miały ogromne znaczenie w kształtowaniu się teatru lalek. Rację więc trzeba by przyznać przywołanemu na wstępie panu Ludwikowi – że „bawią się tym dorośli”.
Od niepamiętnych czasów.
cdn.
Wojciech