Kontynuacja Opowieści o Teatrze Lalek



Tajemnice Poliszynela

„Żona wychodzi zająć się gospodarstwem, zostawiając synalka przy ojcu, który chce udawać piastunkę i igrać z dziecięciem. Ale gdy okazuje się ku temu niezgrabnym, dziecko poczyna krzyczeć jak opętane. Ojciec stara się je naprzód je uspokoić; dalej, zniecierpliwiony, poczyna je bić, a dziecię ze swej strony jeszcze lepiej krzyczeć. I kończy się nader nieobyczajnym postępkiem w samychże rękach ojca, który, uniósłszy się gniewem, ciska je przez okno, gdzie mały potworek łamie sobie szyję na bruku wśród zgromadzonych widzów. Tatuś wygląda za nim przez okno, krzywi się żałośnie i na koniec zaczyna po dawnemu śmiać się i skakać, śpiewając:

Luli, mój maleńki, luli,

Czart ci gąbkę stuli…”

Powyższy fragment XIX-wiecznego opisu lalkowego przedstawienia, nie wyczerpuje wszystkich morderczych ekscesów jego bohatera – wśród żartów, śpiewów, kpin i zabawnych podstępów likwiduje on niemal wszystkich pojawiających się oponentów, włącznie z własną żoną, Judy, czy katem, mającym go za te sprawki powiesić. Na koniec, po zajadłej walce ulega mu nawet diabeł, który przychodzi zabrać go do piekła. Mowa tu o kultowej dla angielskiego teatru postaci Puncha. O jej popularności może świadczyć choćby to, że wychodzącemu w Londynie przez ponad 150 lat (do 2002 r.) bardzo poczytnemu tygodnikowi satyrycznemu nadano właśnie tytuł: „Punch”. Słowo to ma zresztą znaczenia takie jak: cios, uderzać, walić, grzmocić…, oddaje więc i charakter samej satyry, i cechy naszego teatralnego bohatera.

„Punch & Judy” to popularne do dziś brytyjskie widowisko lalkowe nosi cechy włoskiej komedii dell’arte. Stworzona w epoce renesansu okazała się gatunkiem niesłychanie żywotnym i przez co najmniej dwa stulecia wywierała wpływ teatr europejski: bez niej Molier, ba, Szekspir, nie byliby tacy, jakimi ich znamy, nie wspominając o Gozzim czy Goldonim, którzy ją rozwijali i przekształcali. A opierała się na zmierzającej do perfekcji sztuce improwizacji aktorskiej prezentowanej w krótkich komicznych scenkach zwanych „lazzi” oraz na stałych typach postaci. Szczególną rolę odegrali w niej „zanni”, czyli służący.

O ile w teatrze żywego planu największą popularność zyskali Arlekin, Pierrot czy Colombina, to teatr lalek przyswoił sobie Pulcinellę. Prawdopodobnie zdecydowały o tym jego cechy. Klasyczny włoski Pulcinella to osobnik niezbyt rozgarnięty, choć przebiegły, przy tym gbur i wielki łakomczuch (ponieważ czuje się nieustannie głodny, bywa sługą dwóch panów – jak u Goldoniego). Przeważnie ma garb i wystający brzuch, do nienaruszalnego kanonu tej postaci należy jej kostium: biała, luźna, przepasana w talii bluza i takież spodnie, stożkowata czapka oraz maska kryjąca górną połowę twarzy, przeważnie czarna, wyposażona w długi, „ptasi” nos. Owa karykaturalnie -przez garb, brzuch i nos - zdeformowana postać najpełniejsze i najzabawniejsze wcielenie znalazła w formie lalki.

I w całej niemal Europie zrobiła wielką karierę. Dla przykładu we Francji tak ukształtowany bohater przybrał imię Poliszynel. Przedstawienia z jego udziałem były też rodzajem „żywej gazety” – nie pozbawionym plotek komentarzem bieżących wydarzeń. O tej specyfice, a zarazem i ogromnej popularności, niech świadczy znane w kilku językach europejskich określenie „tajemnica Poliszynela” . We Francji pojawiła się jeszcze inna, podobna postać, Guignol. W Niemczech rozbawiali publiczność Kasperle i Hanswurst, w Rosji Pietruszka, a i tureckiego Karagöza można w pewnej mierze zaliczyć do potomstwa komedii dell’arte.

Stworzenie tak charakterystycznych, stałych postaci wpływało też na repertuar teatrów, który cechował się sporą zmiennością. Podczas gdy główny bohater (czy bohaterowie, jak w przypadku Pucha i Judy) musi się pojawić zawsze, pozostałe osoby dramatu mogą wystąpić lub nie, w zależności od decyzji twórców widowiska. Nie ma żadnej ujednoliconej, właściwej jego wersji. Całe przedstawienie jest improwizowane, a opowieść rozwija się jako sekwencja luźno powiązanych, dowolnych zdarzeń. Publiczność może przyłączyć do oglądania lub wyjść w każdym momencie. I choć zachowało się trochę dawnych scenariuszy, to jednak twórcom ani się marzy wierna ich realizacja. Gdyby tak uczynili, stała by się wkrótce ta forma rzeczą martwą i archaiczną, a nie kryjącym w sobie ogromny potencjał, wciąż atrakcyjnym teatralnym tworzywem, wykorzystywanym wielu krajach po dzień dzisiejszy.

Owa tradycyjna forma teatru lalkowego zafascynowała m.in. znanego poetę i dramaturga, Federico Garcię Lorca (1898-1936). W cyklu krótkich sztuk zatytułowanym „Teatro breve” przywołał on hiszpańskiego „kuzyna” Pulchinelli, Cristobala, traktując tę postać z właściwym sobie poetyckim dystansem. W sztuce „Szopka don Cristobala” (dla przypomnienia - prezentowanej na I Festiwalu ANIMO przez Unię Teatr Niemożliwy) Poecie marzy się inny – dobry, ciepły wizerunek tradycyjnego ludowego zabijaki, co powoduje konflikt z Dyrektorem teatralnej trupy, mocno trzymającym się tradycji. Dzięki temu poznajemy jednak klasyczną, dawną formę tego teatru, gdzie Cristobal hojnie używa nieodłącznego swego atrybutu – pałki, również ze skutkiem śmiertelnym.

Wchodzenie w moralizatorskie oceny, czy postaci sztuki są złe czy dobre (co u Lorki oddaje choćby kwestia Poety: „Don Cristobal mógłby być dobrym człowiekiem”) jest zasadniczo obce tego typu komedii. Być może swoją popularność zawdzięczała temu, że stanęła niejako w opozycji do moralitetu, gdzie dobro zwycięża w walce ze złem. W przypadku Puncha wprawdzie podejmowane są próby osądzenia i ukarania go przez „wymiar sprawiedliwości”, ale wobec przebiegłości „oskarżonego” okazują się nieskuteczne. I nawet moralitetowa postać, Diabeł nic tu nie może wskórać, czmychając mocno poturbowany z owej potyczki. W tej komedii lalkowej, jak i w komedii dell’arte w ogóle, najważniejszy zdaje się kunszt i pomysłowość wykonawców w rozśmieszaniu widowni.

I do dziś wielu twórców pociąga, inspiruje taka forma teatru. Czasem kultywują i rozwijają wielopokoleniowe tradycje, czasem specjalnie sięgają po ten rodzaj sztuki. Niekiedy są to soliści, niekiedy małe zespoły teatralne. Możemy je spotkać na wielu międzynarodowych festiwalach, również wśród teatrów ulicznych. Jeśli więc, będąc w takim miejscu, usłyszymy dziwne, zniekształcone, piskliwo-skrzeczące głosy (uzyskiwane dzięki stosowaniu wkładanej do ust blaszki, zwanej pivetą) i towarzyszące im wybuchy ludzkiego śmiechu zanim zobaczymy, co się dzieje, z dużym prawdopodobieństwem trafiliśmy właśnie na jakiegoś Puncha, Pulcinellę czy któregoś z ich krewnych.

Najczęściej można spotkać ich na międzynarodowych właśnie imprezach, gdyż polski teatr lalek nie stworzył żadnego kuzyna tych kultowych gdzie indziej postaci, który przetrwałby do naszych czasów. Pozostaje nam więc podpatrywać obcych i od czasu do czasu sięgać po ich repertuar, co przydarza się teatrom lalek nie stroniącym od przedstawień dla dorosłych.

Popularne posty